Powoli gasły ostatnie światła na witrynach sklepowych. Brzdęk kluczy oznajmiał, że ostatni sklep na hali właśnie się zamknął. Pozostało im czekać osiem długich nocy, aż zabierze ich pierwszy poranny samolot. Byli wściekli. Jeszcze tego samego wieczora wybuchły zamieszki przy bramkach gdy okazało się, że nie odlecą a ich samolot zabierze pasażerów nie do Stalinogródu, jak planowano, a do Mariensztatu. Stalinogrodczycy do najbardziej wyrozumiałych nie należeli, szczególnie jeżeli mieli w czymś ustępować mariensztascianom. Chłystkami i lizusami ze stolicy gardzono bowiem we wszystkich regionach kraju, poza Mariensztatem oczywiście. Padały liczne słowa na literę k oraz literę p, a gdy krzyki na panie siedzące w Biurze Obsługi Klienta nic nie dały zabrano się do kupy i zabarykadowany wyjście. I tak samolot który przyleciał z trzygodzinnym opóźnieniem, odleciał z opóźnieniem sześciogodzinnym i wyraźnym niesmakiem większości pasażerów z południa.
Lotnisko w Nyari nie należało do nowoczesnych. Nie było klimatyzacji o godzinie dwudziestej, po odlocie ostatniego samolotu zamknięto również wszystkie kioski i sklepiki a także, ku ogólnemu zdziwieniu, zgaszono światła. Tak więc dwustu pasażerów czekających na odlot do Stalinogródu, zmuszonych było do koczowania na lotnisku do rana w zupełnych ciemnościach.
Kiedy ślązacy pogodzili się już ze swoim losem, postanowili wesprzeć lokalny biznes i jeszcze przed zamknięciem sklepu wolnocłowego zakupili butelki z trunkiem stosownym do wyrażania złości i radzenia sobie z emocjami.
Matylda siedziała w jednej takich grup. Uśmiechała się, podając na wpół pustą butelkę wysokiemu mężczyźnie w białych spodniach i przyciasnym t-shircie. Zaczepił ją już w kolejce do odprawy. Zabawiał rozmową oraz zdjęciami z safari i nim się spostrzegła, już rezerwował sobie miejsce w samolocie zaraz koło niej. Pochlebiało jej to nagłe zainteresowanie. Leciała sama i gdy dłuższym oczekiwaniu na informacje okazało się że przyjdzie jej spędzić noc w tym ciemnym i zamkniętym miejscu, ucieszyła się na trochę towarzystwa. Mężczyzna był od niej sporo starszy, ale również pojechał do Libii sam. Wieczny kawaler pomyślała Matylda. Ciekawe co z nim jest nie tak, że nie może znaleźć sobie kobiety.
Rafał był przystojny, chociaż za grosz nie umiał się ubrać. Jego opalone ciało kontrastowało znacznie z jego białymi spodniami prosto ze wsiowej dyskoteki, co dawało ogólny obraz kiczu. Ale za to zachować się umiał. Pociągała go jej młodość. Czuła to.
Po kilku godzinach flirtu i rozmowy podlewanej głębokimi łykami z butelki, oboje byli gotowi przejść do następnego etapu znajomości. Gdy inni koczujący powoli układali się do spania na niewygodnych fotelach lub podłodze, oni wykradli się ciemnym korytarzem w kierunku męskiej łazienki. Niewiele pamiętała z tego jak się w tej łazience znaleźli, natomiast to kto i w jakiej pozycji ich znalazł pamiętała już bardzo dobrze.
- Otwierać, policja! - usłyszeli zza drzwi kabiny. Rafał powoli wyszedł z niej i naciągnął spodnie. Rozmowa z czarnoskórym policjantem nie należała do najbystrzejszych. Policjant z bronią w ręku gotowy był zakuć ich oboje w kajdanki i zamknąć na posterunku policji w Nyari gdzie usłyszeli by zarzuty publicznego obnażania się. Matylda nie miała na to czasu. Spojrzała na Rafała i jednoznacznie i bez ogródek zapytała po polsku - Ile masz przy sobie?
- Nie więcej niż sto pięćdziesiąt - odparł, rozumiejąc od razu o co jej chodzi. Matylda westchnęła ciężko. Szlag trafił jej oszczędności.
Matylda uśmiechnęła się szeroko do policjanta, podała mu dłoń i powiedziała cenę taką, że Policjant też się uśmiechnął.
Przez resztę nocy Rafał nie szczędził jej pytań o to skąd ona, studentka pierwszego roku Politechniki, ma ze sobą tyle pieniędzy. I to w gotówce. Matylda chcąc uniknąć odpowiedzi na jego pytania, postanowiła dyskretnie dokończyć to zo tak ochoczo rozpoczęli w łazience.
Następnego ranka siedzieli już razem w samolocie pełnym gwarnych i ochoczych ślązaków, coraz to żywiej zamawiających kolejne drinki serwowane przez smutne i zmęczone stewardessy. Matylda, chcąc uniknąć rozmowy, udawała, że śpi wtulona do okna. Rafał przytulał się do niej.
Na lotnisku w Stalinogrodzie oboje pocałowali się na do widzenia, Rafał obiecywał że przyjedzie ją odwiedzić. Matylda nic nie odpowiedziała ale wtuliła się w niego mocno ostatni raz. Odprowadziła go wzrokiem do samochodu po czym ściskając w dłoni jego paszport i kartę kredytową ruszyła szybkim krokiem w kierunku okienka wakacji last-minute.